Dziś mało zdjęć, a więcej pisania. U mnie panują ciemności egipskie, bowiem w końcu doczekaliśmy się ocieplania bloku, które już miało być w zeszłym roku. Czekaliśmy bardzo na ten remont, bo niestety jedna ze ścian nam przemarza:-( ale nie o tym chciałam....choć z ocieplaniem jest to związane i z sąsiadami...Troszkę silniejszy podmuch wiatru spowodował, że zgromadzone przez robotników paczki ze styropianem rozrzucone zostały po całym naszym trawniku. Nie omieszkał z tego skorzystać jeden z sąsiadów, który od razu zapakował jedną paczkę do auta:-( A ponieważ działo się to w ciągu dnia, został przyłapany na gorącym uczynku przez jedną z sąsiadek. Na jej słowa zareagował agresją i dosłownie rzucił jej pod drzwi ukradzioną paczkę. Kiedy zorientowałam się w sytuacji, aż się we mnie zagotowało i nie wytrzymałam, nazwałam owego pana złodziejem (bo ukradł) i chamem (bo rzucił sąsiadce pod drzwi paczkę)...za co usłyszałam pod swoim adresem gorzkie słowa. Nie znajdując żadnych sensownych argumentów, zaczął się odgrażać, że jeszcze raz zobaczy mojego psa bez kagańca ( zawsze jak schodzę z Cerberem jest na smyczy i w kagańcu, wiec nie bardzo rozumiem jego zarzut)...potem, że mój pies szczeka...(owszem, trwa to chwilkę po wyjściu z mieszkania i tyle, bo całe dnie śpi i wiem od innych sąsiadów, że nigdy go nie słychać)...Kiedy już panu brakło argumentów, podsumował naszą kłótnię słowami (cytuję)" Z takim gównem rozmawiać nie będę"....Wtedy mnie brakło argumentów...Nie znajduję uzasadnienia dla kradzieży, nie znajduje dla nazywania kogoś gównem...Totalnie zawiodłam się, a może mam zbyt wyidealizowany obraz świata. Zabolało, nie powiem:-((( Ale wychodzę również z założenia, że aby coś zmienić, należy zacząć od swojego podwórka, ja zaczęłam, jednak spotkała mnie za to kara...Nikt nie zareagował, kiedy on mnie obrażał, choć parę osób się temu przysłuchiwało...Dziś jego matkę spotkał mój mąż, rano idąc do pracy, strasznie się zaczerwieniła...A sam sąsiad ma małe dzieci i również odgrażał się w ich obecności...Nie dziwmy się potem, że taka opinia jest o nas, że obcokrajowcy boją się do nas przyjeżdżać. Ale reagować zawsze będę...
To się wyżaliłam....
Na osłodę moje letnie smaczki:
Ulubiona mięta z cytryną:-)
i świeże młode warzywka:-) z których ugotowałam pyszną, warzywną zupę:-)
Mam do Was pytanie - Jeśli wiecie może, że ktoś chce sprzedać starą, drewnianą chatę do przeniesienia, to bardzo proszę o informację:-))
Pozdrawiam mimo wszystko z uśmiechem:-)
Ola