wtorek, 30 listopada 2010

Przymusowy dzień wolny:)

Witajcie!

Mam dziś wolny dzień:) powód - śnieg! komunikacja miejska dziś u mnie zawiodła na całej linii, tramwaje nie jeżdżą, autobusów nie widać, a na nogach za daleko, wiec dziś po prostu moja Pani Dyrektor zaproponowała,żebym została w domu! Szok!
Wczoraj skończyłam pracę o godzinie 15.30, do domu dotarłam o 22. Oprócz kilku kilometrów,które musiałam pokonać pieszo w śnieżycy, doszło kilka godzin czekania na Męża, który również utknął w korku...Nasze miasto sparaliżowały tiry, które zablokowały kompletnie centrum miasta! Niestety, Łódź, chociaż jest jednym z największych miast, nie ma obwodnicy!Oj, wczoraj przeklinałam w duchu...a dziś siedząc w domku...bardzo mi się zima podoba:)Ja w ogóle jestem bardziej zimowa niż letnia...pod warunkiem,że jest jak do domu wrócić.

Cóż wiec dziś porabiałam...ano...nic! no prawie nic. Były śnieżne spacery z Cerberem, była potem gorąca herbatka z miodem i cytryną i była też dłubanina moja:)




Jak widać, przygotowania do Świąt ruszyły na dobre:) zasuszone pomarańcze już czekają:)




Ciągle wędruje ze swoim koszykiem po całym domu,bo nie mam swojego kąta do pracy:( ale może już niedługo będę coś w tej kwestii działać:) na razie czekam na Mikołaja!

Oprócz tych wszystkich przyjemności, największą była rozmowa z Karolą:) a poniżej prezencik od Niej:) dziękuję Ci bardzo!


A teraz poczytam Wasze blogi:) pozdrawiam zimowo:)

czwartek, 25 listopada 2010

Kuchnia i balkon w zimowej odsłonie.

Witajcie!

Zimowo się zrobiło, wiec ja też postanowiłam troszkę zimy wprowadzić do swojej kuchni:) Choć to jeszcze nie świąteczne dekoracje, to jednak widać,że Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami!

Można powiedzieć, że zima mnie zaskoczyła. Pewnie podobnie jak drogowców:) bo już kilka dni zbierałam się, żeby zabezpieczyć swoje balkonowe roślinki, ale ciągle coś. Dziś jak wróciłam z pracy i zobaczyłam je pokryte śniegiem, to boleść wzięła i w końcu mają swoje czapeczki:)





W kuchni też kilka nowości:) dokupiłam mlecznik i cukiernicę do moich kubeczków.




A także pojemniczki na pieprz i sól.

I jeszcze pomoce kuchenne:)



I jeszcze jeden czerwony akcent:)




Coś mnie wzięło ostatnio na czerwień:)
Moje hafty też w tej tonacji i podobnej tematyce.

Chyba mój dzisiejszy post powinien być zatytułowany " Z reniferami w tle":)

Spotkało mnie cudowne wyróżnienie od Ateny z Drewnianej Szpulki:)
Dziękuję Kochana!



Należy je przekazać pięciu osobom. Powędrują do: madziki, Miki, MariiPar, Kasi, Agi2201.

Pozdrawiam serdecznie:)

piątek, 19 listopada 2010

Wieczór z Anną Kareniną...

(fot. internet)

Po ciężkim, pracowitym tygodniu, przyszedł nareszcie czas na relaks...Upiekłam na szybko ciasteczka cynamonowe i popijając nalewkę mojej Mamy po prostu odpoczywam! Jak już wspominałam kiedyś, ja z tych czytających nałogowo jestem:) i postanowiłam wrócić do lektury,która kiedyś wywarła na mnie ogromne wrażenie. I teraz po raz kolejny jestem zachwycona! To powieść Lwa Tołstoja "Anna Karenina". Ta siła uczuć i miłości...Polecam!
Od dawna jestem miłośniczką Rosji, rosyjskiej literatury i historii. Moim marzeniem jest wycieczka do Petersburga.

( fot. internet)


Poniżej kilka migawek z dzisiejszego wieczoru...








Pozdrawiam wszystkich!

piątek, 12 listopada 2010

Troszkę świąt:)


U mnie znów zrobiło się świątecznie. Przygotowania trwają...w końcu skończyłam swój świąteczny haft. Planuję dla niego białą ramkę,a tymczasowo wygląda tak:





Ciągle też tworzę drobiazgi z masy solnej, tutaj jeszcze nie skończyłam ich całkiem, myślę, żeby jakoś ozdobić.










Ponieważ już od wielu lat należę do pewnej księgarni wysyłkowej, zazwyczaj zamawiam beletrystykę, tym razem postanowiłam zamówić coś innego i naprawdę uważam,że zakup udał się znakomicie:

Książka zawiera mnóstwo pomysłów na świąteczne ozdoby, myślę, że idealnie dla zabawy z dziećmi:) Oprócz tego jest w niej około 1000 naklejek świątecznych, a nawet przepisy kulinarne! Gorąco polecam!! no i cena zachęcająca, bo znając ceny książek, ta kosztowała dosyć mało, około 23 zł.
Poniżej wnętrze:)




Miłego weekendu!

piątek, 5 listopada 2010

Jednak jesiennie..


Sama nie wiem od czego zacząć...Tak jak pisałam ostatnio mam problemy w pracy, zapadły niestety bardzo złe decyzje, gdzieś tam na górze władzy i my, czyli uczniowie i nauczyciele musimy ponieść tego konsekwencje. To już nieodwołalne i chyba nie ma co rozpamiętywać. Biorę jednak sobie do serca słowa madziki, że czasem złe jest początkiem dobrego i może warto jednak przeczekać i doczekać się lepszego? Zobaczymy!

Jakby tego wszystkiego było mało, chyba ze stresu zachorowałam. Już od dłuższego czasu nie byłam całkiem zdrowa, jednak teraz już całkiem mnie rozłożyło. I 1 listopada zamiast odwiedzać groby swoich bliskich leżałam w łóżku. Oczywiście do pracy pójść musiałam. Wróciłam właśnie od lekarza, z kolejnej wizyty i kolejny antybiotyk:( A jutro mam zjazd na studiach podyplomowych, trzymajcie kciuki,żebym jakoś te 12 godzin wysiedziała...Tak! 12 godzin w sobotę i 9 w niedzielę.

Ciężko mi również było ostatnio cokolwiek zrobić, dlatego dziś nic z moich wypocin nie będzie. Obiecuję jednak, że w następnym poście na pewno pokażę mój świąteczny projekt, który już prawie, prawie ukończony.
No właśnie, na blogach już atmosfera świąteczna się zrobiła, ja też coś nie coś pokazałam. Pogoda jednak za oknem typowo jesienna, dlatego dziś u mnie również jesiennie. Na poprawę nastroju zrobiłam sobie smażone jabłka z cynamonem, według przepisu Agi z Herbaciarni. Pychotka!




Mój nowy ptaszek:) To była miłość od pierwszego wejrzenia!


Upiekłam też cynamonowe ciasteczka...




A na poprawę humoru, mój lasek w zeszłym tygodniu, kiedy jeszcze piękne słońce świeciło...bo dziś deszcze i wiatr za oknem...



Życzę wszystkim miłego weekendu!