niedziela, 27 stycznia 2013

Hmmm....jak zacząć?

Sama nie wiem jak zacząć...tak długiej przerwy blogowej jeszcze nie miałam...więc może po prostu - Witajcie w Nowym Roku! Mam nadzieję, że zaczął się on dla Was pomyślnie? 
Mój styczeń obfitował w wiele wydarzeń. Najpierw  niezwykle miła kolacja w towarzystwie gości z Francji, zaskakujący mail od mojej czytelniczki z propozycją, o której na pewno jeszcze napiszę:-) by w końcu ostatnie trzy tygodnie poświęcić wyłącznie nauce, aż do wczoraj - 26 styczeń to dzień moich urodzin. Te były wyjątkowe, bo skończyłam 30 lat. Ciężko mi się pogodzić z tym faktem...no ale czas leci nieubłaganie...
Dostałam jednak tyle życzeń, miłych słów, telefonów, maili i oczywiście prezentów, że przekroczenie magicznej 3 z przodu okazało się łatwiejsze niż myślałam. Już wiem, że jest życie po:-) Poza tym muszę się pochwalić, że egzamin zdałam na 5, co jest dla mnie jednym z najpiękniejszych prezentów:-) Tym samym moja pierwsza doktorancka sesja zaliczona:-) Ale wracając do prezentów. Ten najważniejszy pokażę następnym razem, a dziś oczywiście to co lubimy najbardziej, czyli nowe skorupy i moja zupełnie już wiosenna kuchnia:-) 

Wszystkie czerwienie pochowałam, a zaprosiłam niebieskości i róże. Całkiem nowe dla mnie połączenie kolorów, choć przyznam, że nawet mi się podoba:-) Do tego bukiet urodzinowych tulipanów od męża i wiosna w pełni.



Uwielbiam pierwsze zwiastuny wiosny:-) Hiacynty, żonkile, tulipany cieszę mnie jak żadne inne kwiaty. Choć na hiacynty mam uczulenie, to nie mogę się powstrzymać:-) 
I mój nowy fartuszek, w całkiem nowych kolorach - i całkiem wiosenny:-) 


 Półeczka nad stołem to mój obiekt ciągłych zmian:-)


I moje wiosenne śniadanie, leciutkie ale pyszne:-)

Także  Moi Drodzy, ja już czekam na wiosnę, choć troszkę przewrotnie:-) Kocham zimę, śnieg i mróz, jednak zdecydowanie tęsknię za wiosennymi kwiatami, pierwszymi warzywami i owocami. Poza tym zima mogłaby być cały rok:-) W tym roku w końcu jedziemy na narty, przede mną nauka jazdy, trzymajcie kciuki! A ja czekam już tylko na ferie:-) 


W kuchni wiosna, a w pokoju nadal stoi choinka:-) A teraz spróbuję nadrobić blogowe zaległości...
Pozdrawiam ciepło!Ola