poniedziałek, 29 lipca 2013

Inspiracje

Uwielbiam przeglądać strony sklepów z wyposażeniem wnętrz. Mój mąż mówi, że to już uzależnienie. Większość rzeczy pozostaje oczywiście w sferze marzeń, ale robię swoje prywatne listy i może kiedyś one się zrealizują. Dziś przygotowałam kolaże, które odzwierciedlają mój stan duszy. Jestem przerażona co prawda remontem łazienki, nie wiem jak logistycznie rozwiązać wiążące się z tym niedogodności, to jednak w wyobraźni widzę już ją urządzoną i pełną dodatków. Sama łazienka będzie bardzo prosta, białe kafle tylko w okolicy umywalki i wanny,  beżowe ściany, drewniane, bielone dodatki. W poszukiwaniu inspiracji śledzę różne strony.

Najpierw Zara Home i moje marzenia łazienkowe:


Miękkie ręczniki, eleganckie pudełka, kosze wiklinowe, delikatna nuta perfum, przytulny chodnik i zestaw łazienkowy.

Kolejne pomieszczenie, które czeka na nowości to sypialnia:


Uwielbiam eleganckie pudełka na biżuterię, do tego miękki pled i szlafrok:-)

Wszystko to jednak pozostaje w sferze marzeń, a możliwa rzeczywistość wygląda tak:



To oczywiście Ikea, która nigdy mnie nie zawodzi, jeśli chodzi dodatki.

Z rozpędu przygotowałam też kuchenne akcesoria, które chętnie widziałabym w swojej kuchni:

Wszystkie, oprócz pojemnika z przepisem na naleśniki pochodzą z Ikea. 

No i rozmarzyłam się:-) 

Co myślicie o moich wyborach? 

sobota, 27 lipca 2013

Zmienność

Witajcie, 

Ostatnie dni spędziłam w Warszawie, gdzie udało mi się połączyć pracę i niezwykłe spotkanie towarzyskie:-) Wyjazd ten stał się też pewną inspiracją do nowych pomysłów na moje mieszkanie, ale o tym za chwilę. Większość czasu spędzałam na Starówce, w Archiwum Zamku Królewskiego. Było to świetne miejsce do dalszych spacerów, np. po Krakowskim Przedmieściu.


Stwierdziłam,że bardzo mało znam Stare Miasto, zazwyczaj pobyt w Warszawie koncentrował się w innych częściach miasta. Teraz miałam okazję bywać tu z samego rana, kiedy zwiedzających jeszcze nie było.


Fajnie tak podpatrzeć właścicieli kawiarni i restauracji, którzy dopiero przygotowują się do przyjęcia gości, podsłuchać co śniło się Paniom sprzedającym pamiątki...

I móc spokojnie robić zdjęcia i cieszyć się ciszą...

A kiedy obowiązki zostały spełnione, następowała ta przyjemniejsza chwila czyli spotkania z Martą z bloga oh my home:-) To już nasze kolejne spotkanie i naprawdę nie możemy się nagadać:-) Siedziałyśmy w kawiarniach i zajadałyśmy się pysznościami, co na pewno odczuje moja dieta:-) Ale do dziś wspominam pyszną tartę z malinami:-) 
Już przed samym powrotem do domu trafiłyśmy do świetnej knajpki, o której chciałabym napisać. 
To Bread&Co, która mieści się w Złotych Tarasach. Urzekł nas wystrój i kubki...:-)

Cała kawiarnia utrzymana jest w skandynawskim stylu, ale w takim,  który mi najbardziej odpowiada, czyli ocieplonym dodatkami i po prostu ciepłym. Proste drewniane stoły, białe krzesła, naturalne dodatki...i świetna ceglana, pobielona ściana


 Nie mogłyśmy się oprzeć kubkom, w których serwowana jest kawa:-)  Prosty, ale urzekający:-)
Teraz mam taki w domu:-)


Już wspominałam Wam, że chciałabym troszkę zmienić swoje mieszkanie. Czeka nas przede wszystkim remont łazienki,a przy okazji chciałabym przemalować sypialnię. Ostatnio najlepiej czuje się w bieli i beżach. Kolory mnie zdecydowanie zmęczyły. Ta kawiarnia stała się inspiracją i już wiem w jakim kierunku chciałabym iść. Zobaczymy co z tego wyjdzie, póki co jestem na etapie odgruzowania mojego mieszkania z rzeczy. Dziś udało się zrobić wielki krok na przód - porządek w papierach:-) Teraz wszystko ma swoje miejsce w segregatorach. Systematycznie porządkuję każdą szafkę, w bardziej zabieganych dniach chociaż jedną. Potem przyjdzie pora na dekorowanie. Postaram się, aby następny post był już wnętrzarski, chociaż zmian bardzo mało. To zostawiam sobie na potem:-)

Pozdrawiam Was serdecznie!

niedziela, 21 lipca 2013

Podróże bliższe i dalsze

Witajcie,

Pisałam ostatnio, że będę bywać częściej, ale tak mnie pochłonęła nauka, że od trzech tygodni przesiaduję w archiwach i bibliotekach, a potem w domu w książkach i komputerze, że nie miałam głowy do bloga. Nareszcie mam czas, żeby nadrobić wszystkie zaległości i udało się:-) Myślę, że gdyby nie praca, napisałabym ten doktorat o wiele szybciej. Teraz jednak wychodzę na prostą, a wakacje są świetnym czasem, żeby nadrobić cały rok. Sprawia mi to jednak tyle przyjemności, że z chęcią poświęcam temu swój urlop:-) Ale znajduję czas także na przyjemności, jak na przykład spacer po Łodzi czy wizyta w ulubionym ostatnio miejscu. 
Po ostatnim poście o Manufakturze pojawiły się komentarze, które mówiły, że w Łodzi oprócz Manufaktury nie ma nic ciekawego, a ulice obok tylko straszą. A ja się nie zgadzam i pokażę Wam kolejne miejsce. Ulica Piotrkowska - jest chyba znana każdemu, nawet tym, którzy w Łodzi nie byli. Najdłuższa handlowa ulica Europy. Pełna pięknych kamienic, które kiedyś należały do bogatych fabrykantów. Pamiętam, że jako małe dziecko przyjeżdżałam do Łodzi raz na jakiś czas i zawsze właśnie na Piotrkowską. Wydawało się, że lata świetności ma już za sobą. Manufaktura i Galeria Łódzka zabrały jej klientów. I rzeczywiście sklepy upadają:-(, ale za to Piotrkowska stała się miejscem kawiarni, restauracji i pubów. Wczoraj było pełno osób, ogródki zajęte:-) Bardzo cieszył mnie ten widok, bo chyba w końcu wraca ona do łask. Obecnie przeprowadzany jest wielki remont nawierzchni, a to co już jest, wygląda naprawdę pięknie!

Zapraszam na spacer:-)
W drodze...jedna z moich ulubionych kamienic na skrzyżowaniu Kościuszki i 6 sierpnia


A tu już Piotrkowska 

Kolejna kamienica, która bardzo mi się podoba:-)


W drodze do miejsca, o którym za chwilę...


Obowiązkowo Pana Tuwima trzeba złapać za nos:-)


Piotrkowska skrywa przede wszystkim wiele bram...na przykład taką:

Oczywiście są ładniejsze miejsca i mniej ładne, ale myślę, że warto wybrać się na długi spacer....bo na samym końcu znajduje się bardzo nieoczywiste miejsce..Kiedyś tzw. chinatown, czyli budki z chińskim jedzeniem i szczerze mówiąc było okropnie.Dziś - jedno z najmodniejszych miejsc. 
To wchodzimy:

Pewnie dla niektórych nie wygląda ciekawie...chociaż właśnie za chwilę był wyświetlany na projektorze film i ludzi było całkiem sporo, ale my idziemy dalej...


Mijamy stare fabryki i dochodzimy do miejsca:


pełnego klimatycznych knajpek, oryginalnych sklepów, klubów, itd.Odbywają się tu pchle targi, targi ekologicznej żywności, swój sklep z winem ma tu Marek Konrad,jest też atelier. Wczoraj byliśmy w naszej ulubionej Drukarni. Surowy skandynawski wystrój, idealnie wkomponowany w stare budynki. Choć jak to stwierdził mój 14 - letni chrześniak, woli jak \ restauracja jest estetyczna, a nie artystyczna:-)

To miejsce to:

Jest też afrykańska knajpka.


W ciągu roku z mało ciekawego miejsca, stworzono coś co przyciąga wielu. Cieszę się, że coś zmienia się na plus:-) Jestem lokalną patriotką, choć Łódź nie jest moim rodzinnym miastem. Ale ja będę wszystkich namawiać do odwiedzin! 

W tytule posta są też podróże dalsze, dziś odwiedziłam jedno z moich ulubionych polskich miast, ale opowiem Wam o tym w następnym poście, a w tym tygodniu czeka mnie jeszcze jedna podróż:-)

Pozdrawiam Was serdecznie!
Ola

czwartek, 4 lipca 2013

Zmagania z dietą -małe podsumowanie

Dziś mijają równo trzy miesiące odkąd podjęłam wyzwanie zrzucenia zbędnych kilogramów, dlatego postanowiłam zrobić małe podsumowanie. 

Parę razy próbowałam się już odchudzać, ale zawsze kończyło się po dwóch dniach. Teraz stało się zupełnie inaczej, ja nie tylko się odchudzam, ale ja zmieniłam całkowicie swój styl życia. Po wielu latach zasiedzenia, sport stał się moją codziennością. Już nie zmuszam się, po prostu nie wyobrażam sobie dnia bez krótkiej aktywności. Za największy sukces zdecydowanie uważam bieganie. Udało mi się zrealizować 6 - tygodniowy plan biegowy(choć zajęło mi to więcej czasu), o którym pisałam kilka postów wcześniej. Przebiegam 30 minut! Nadal nie mogę w to uwierzyć, bo jeszcze kilka tygodni wcześniej nie byłam w stanie przebiec minuty. Łapię się na tym, że zaczynam potrzebować tych treningów.Kiedy nie biegam staram się ćwiczyć brzuszki lub wykonuję ćwiczenia z piłką.Chodzę regularnie na basen i jeżdżę na rowerze. Tym samym telewizora prawie nie włączam:-)  Mam więcej energii i po prostu czuję się lepiej, nie mówiąc już o utracie kilogramów. Na dzień dzisiejszy schudłam 5 kg. Chciałabym jeszcze trzy, a potem mam w planach wyćwiczenie mięśni.


Przez trzy miesiące codziennie wieczorem szykowałam sobie jedzenie na następny dzień do pracy. Planowałam zakupy, gotowałam osobne jedzenie i muszę przyznać, że jest to wysiłek i nie ma co się oszukiwać. Z drugiej strony jednak, jest to najwyżej 30 minut dziennie, które trzeba przeznaczyć na przygotowywanie dietetycznych posiłków. Nie odczułam tego, a mój mąż śmiał się, że już mi to weszło w krew i robię to automatycznie. Tym samym nauczyłam się jeść bardzo regularnie, i teraz sam organizm dopomina mi się o posiłek. Zdarza mi się ulec pokusie i zjeść słodki deser. Ale nie kupuję sobie już czekoladowych batonów czy pączków, jak to było wcześniej. Teraz jest to jeden cukierek, a w chwilach szaleństwa zjem gofra, którym nie potrafię się oprzeć. Nie jem w ogóle chleba, makaronów i ziemniaków i kompletnie nie odczuwam ich braku. Podobnie jak ze słodzeniem kawy czy herbaty.  W ciągu jednego dnia porzuciłam cukier i też mi go nie brakuje. Kiedy mam ochotę na coś słodkiego, jem powyższy deser. Kombinuje z dodatkami, różne owoce i musli. Polubiłam też w takim wydaniu jogurt naturalny, którego kiedyś nie byłam w stanie przełknąć. Teraz kiedy nie pracuję, ale praktycznie każdego dnia załatwiam coś na mieście i nie ma mnie długo w domu, zabieram jedzenie ze sobą. W torebce ląduje banan, jabłko i deser na bazie jogurtu. Dzięki temu nie ulegam pokusie słodkości na mieście, co kiedyś było moją zmorą.


Muszę też napisać, że wraz z utratą kilogramów naszła mnie ochota na posprzątanie swojej przestrzeni. Już wiecie, że moje mieszkanie przechodzi wielkie wietrzenie. Pozbyłam się kilku stert ubrań, których nie nosiłam, a które niby czekały na lepsze czasy. Już wiem, że te czasy nie nadejdą. Zmieniłam też styl ubierania, kupiłam kilka dobrych gatunkowo i eleganckich rzeczy, które myślę, że posłużą mi długo. Mam dość słabej jakości "szmatek", których pełno jest w sklepach. Coraz bardziej przekonuję się, że mniej znaczy lepiej, a zrzucenie kilogramów dodało mi pewności siebie. Raczej nigdy nie zamieszczałam na blogu swoich zdjęć, teraz już się tego nie wstydzę.
Z tymi zmianami przyszło pewne ukojenie i uspokojenie. Ma to przełożenie na moje mieszkanie. Coraz bliżej mi do spokojnych barw, zaczynają królować beże i oczywiście biel.
Cieszę się z mojego nowego, lepszego życia. Kiedy tylko mój mąż dojdzie do siebie, planujemy kolejne wycieczki rowerowe i wspólne bieganie:-) Za trzy miesiące zrobię kolejne podsumowanie, mając nadzieję, że wtedy osiągnę już moją upragnioną wagę:-)

Pozdrawiam Was serdecznie, Ola

poniedziałek, 1 lipca 2013

Hello July!


Z przyjemnością witam lipiec i z wielką ulgą żegnam czerwiec..Nie był to mój najlepszy miesiąc. Bardzo dużo stresów, zarówno w pracy, jak i w domu. Do tego pożegnanie z obecną szkołą i niepewność co będzie po wakacjach. Na razie jednak mam zamiar cieszyć się wakacjami. Mam ambitne plany, aby jak najlepiej wykorzystać ten czas. Kurs językowy, wyjazdy związane z doktoratem, wizyty w archiwach, kilka artykułów i  wspomniana już segregacja rzeczy w mieszkaniu. Jestem już po selekcji ubrań i bardzo mi się taka czystka podoba:-). Oczywiście przed nami jeszcze wakacyjny wyjazd. A póki co pierwszy wolny dzień spędzam na słodkim lenistwie i podziwianiu moich nowych kobiecych drobiazgów...

                                          Nowy naszyjnik i ulubione perfumy:-)


Nie jestem wielką fanką biżuterii. Lubię małe kolczyki w kształcie i kolorze pereł, delikatne bransoletki i od czasu do czasu na wielkie wyjścia jakiś naszyjnik. Ten jest dosyć solidny, ale spodobał mi się. Mam za to słabość do zegarków. I najchętniej miałabym trzy: złoty, srebrny i biały:-)


                                                     i bukiet pięknych róż....



W końcu zamierzam też wrócić do regularnego blogowania, bywania u Was i komentowania, co ostatnio bardzo zaniedbałam:-)

Miłego popołudnia!
Ola