wtorek, 31 lipca 2012

Środek wakacji:-)

Witajcie:-)

Jestem już w domku. I jak to mówią, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej i to racja:-) Nie ma to jak swoje łóżko:-) Ale zdecydowanie taki urlop był nam bardzo potrzebny. Było piękne słońce, sielskie widoki i mnóstwo komarów:-) Grillowanie, dużo śmiechu i czasu. Ja każdą wolną chwilkę poświęcałam zaległym lekturom i chyba pobiłam swój czytelniczy rekord - 7 dni - 5 książek:-) Do tego brak zasięgu w telefonie i można odpoczywać:-)



Cerberowi było równie dobrze jak nam:-) I chyba jako jedyny może leżeć w pełnym słońcu godzinami. 
Postanowiliśmy również na jeden dzień wyskoczyć do Trójmiasta. W sumie to 2h jazdy od naszego domku. I to nie był dobry pomysł. Tego dnia do Trójmiasta wybrało się chyba pół Polski i na autostradzie! powstawały ogromne korki. W sumie podróż zajęła nam 6 godzin:-( Ale kiedy już dotarliśmy na plażę w Sopocie, czekała na nas kolejna niespodzianka. Umęczeni podróżą w 35 stopniach, marzyła nam się kąpiel w Bałtyku. Jak na złość jednak, tego dnia był zakaz kąpieli, bo pojawiły się sinice. Ach...w ten sposób, podróż nad morze okazała się lekkim koszmarem...Wtedy postanowiliśmy już nie zdradzać Mazur na rzecz morza:-)  

A po powrocie do domu, zabrałam się za wielkie porządki. Odkładane od dawna porządki w szafach dziś udało mi się zrealizować. Od razu czuję się lepiej:-) Pomału również zbliżam się do realizacji domowych zmian wspomnianych w poprzednich postach:-) Mój domek wymaga odświeżenia i teraz jest na to najlepszy czas. 

Obiecałam Wam również pokazać jakie cukierasy wygrałam u Beni.  Taca od Laury Ashley. Jest piękna! W paczuszce znalazłam również świetne retro zapałki:-)Dziękuję bardzo! Już niedługo Benia otwiera swój sklepik i będzie tam można znaleźć same cuda:-) 


Już za parę dni mała niespodzianka:-) A tymczasem zabieram się za nadrabianie blogowych i mailowych zaległości:-)

sobota, 21 lipca 2012

Smutki i małe radości...

Witam Was po  przerwie:-) Cieszę się, że choć na chwilkę mogę wrócić do blogowego świata, bo bardzo się za tym naszym światkiem stęskniłam:-) Powody mojej nieobecności są niestety bardzo smutne... mój ukochany Dziadek zmarł...Ciągle nie mogę w to uwierzyć i wydaję mi się, że jak pojadę do domu, to On tam będzie...Przeżył pięknie życie, pozostał w pamięci wszystkich jako niezwykle porządny człowiek i w pewnym sensie zamknęła się dla nas epoka...Całe moje życie do studiów, mieszkaliśmy razem. Dziadek po prostu zawsze był...a teraz, wiem,że będzie pustka...

Kiedy już wróciliśmy do siebie, okazało się, że nie działa Internet i ten stan trwał prawie tydzień....Teraz nareszcie mam dostęp do ulubionych blogów, ale już jutro wyjeżdżamy na wyczekany urlop na Mazury, gdzie ponownie będę bez Internetu:-( Przepraszam,że nie odpisałam na przychodzące maile i komentarze blogowe. Postaram się do jutra nadrobić jak najwięcej zaległości. A tymczasem dziękuję za wszystkie miłe słowa pod ostatnim, pastelowym postem. Całkiem zwariowałam na ich punkcie:-) Generalnie, mam pomysł na zmiany, ale zostawiam te rewolucje na czas pourlopowy, teraz nie miałam do tego zupełnie głowy:-( Dziś chcę Wam pokazać kolaże, jakie przygotowałam i które są zapowiedzią zmian. 

Na początek kuchnia i moje nowe odkrycie:-) Czerwień, którą zawsze rezerwowałam na czas świąteczny, tym razem zamierzam wprowadzić do kuchni, w postaci dodatków oczywiście:-) Biel zawsze będzie na pierwszym miejscu:-) Do tego kratka lub groszki.


Wszystko to oczywiście przeplatane delikatnymi pastelami:-) Modny ostatnio miętowy również znajdzie swoje miejsce, choć z kuchni zamierzam go przenieść do salonu. Właśnie w tym pokoju zagoszczą wszystkie pokazane w poprzednim poście pastele.


A poniżej już wspomniana czerwień:-) 


Czerwony, porcelanowy pojemnik przeleżał od zimy, teraz przyszła na niego pora. Poniżej w otoczeniu cynii. 


Sypialnia również doczeka się nowych dodatków. Niebieskie poduchy wpisują się idealnie:-)


I oczywiście moja ulubiona wiklina, ostatnio wszędzie:-)

I wszystko razem:-) I choć wydaje się, że zagościł pewien misz-masz, to jak znam siebie, będą to tylko subtelne i delikatne zmiany.

 


To tyle na dziś. Mam Wam jeszcze do pokazania, piękną wygraną u Beni, ale to następnym razem:-) Pozdrawiam Was serdecznie i widzimy się za jakiś czas, a wtedy szersza odsłona mojego M:-)

wtorek, 10 lipca 2012

Letnio, pastelowo:-)

Witajcie,

Chociaż są wakacje, to dni mam wypełnione od rana do samego wieczora. Zatonęłam w tonach dokumentów, artykułów i książek. Dziś zakończyłam pisanie ważnego konspektu i oddałam się nowym inspiracjom. Nie wiem jak to się dzieje, ale zmienia mi się chyba gust wnętrzarski:-) Mam dość wszelakich przecierek, ba nawet staroci, a zachciało mi się kolorów i dosyć prostych form:-) Co z tego będzie? Sama nie wiem...troszkę pomysłów się pojawiło, ale nie mam na razie czasu wprowadzić ich w życie. ( Mąż jak to przeczyta, to się za głowę złapię:-) A poniżej kilka moich inspiracji...








I troszkę mocniejszy akcent:-)


 A ja muszę wracać do książek:-) 





sobota, 7 lipca 2012

W malinowym chruśniaku:-)

"W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś naoślep skrwawione ich sokiem..."
                                                    (B. Leśmian) 

Nie mogłam sobie odmówić powyższego cytatu, pisząc dziś o malinach:-) Choć lato to nie jest moja ulubiona pora roku (!) to lubię je za te wszystkie smakołyki jakie nam oferuje:-) Kiedy mieszkałam jeszcze w rodzinnym domu, na wyciągniecie ręki miałam krzaki porzeczek, agrestu, malin, a także ukochane moje wiśnie tzw. szklanki:-) Całą zimę piłam robione przez Babcię kompoty...Teraz, kiedy mieszkam daleko od tego miejsca, pozostaje lokalny ryneczek i oferowane tam owoce. I tak nastał w naszym mieszkanku malinowy dzień:-) A że jednogłośnie nasz ulubiony deser to gofry i obowiązkowo z bitą śmietaną, to musieliśmy je zjeść z malinami:-) Niestety nigdy nie możemy się doczekać, aż gofry przestygną i zazwyczaj śmietana rozpływa się na nich ( jak na zdjęciu poniżej).


W swoim życiu dobre gofry jadłam tylko w dwóch miejscach. W moim rodzinnym miasteczku, w dawnym  domu towarowym przy poczcie:-) Kolejki ustawiały się zazwyczaj ogromne, a sprzedający je pan za nic w świecie nie chciał zdradzić przepisu. Drugi raz, to wspomniane już na blogu,belgijskie gofry zjedzone w Brugge. Nie lubię wszechobecnych gofrów z budek, twardych ze śmietaną z automatu (brrr...) Sama wypróbowałam chyba z tysiąc przepisów. W końcu znalazłam ten najlepszy według mnie, z którym chętnie się podzielę:-)


Wszystkie składniki mieszamy mikserem i pieczemy w gorfownicy. 


Smacznego Moi Mili!
Ola

piątek, 6 lipca 2012

Piękna niedziela:-)

Czasem jeden telefon powoduje tyle radości, że starcza jej potem na wiele tygodni...:-)))
Za mną jedna z piękniejszych czerwcowych niedziel w towarzystwie dobrze znanych Wam Dam:-) No już nie wytrzymałam i musiałam się pochwalić:-) 



Z Moniką znamy się już od jakiegoś czasu, jak się okazało mieszkamy bardzo blisko siebie:-) Asi chyba nikomu nie muszę przedstawiać:-) To był magiczny dzień:-) Pełen pracy dla Asi, ale i pełen śmiechu, rozmów i wzruszeń, a nawet łez...Tak miło go wspominam-)) Kiedy Pani Fotograf pracowała w pocie czoła, my z Moniką gadałyśmy jak najęte:-) Asia co chwile wymyślała kolejne stylizacje, ma głowę pełną pomysłów...To niezwykłe doświadczenie podpatrzeć Mistrza w pracy, nawet Cerber leżał i siedział jak Asia mu kazała:-) Kiedy emocje opadły, długo nie mogłam zasnąć, a kilka kolejnych dni uśmiech nie schodził z mojej buzi:-) Moje mieszkanie przeobraziło się, spojrzałam na nie zupełnie innym, nowym okiem, dosłownie nabrało barw:-)
Dziękuję Dziewczyny za ten dzień:-)



A efekty...już jesienią będziecie mogli zobaczyć:-)
Miłego dnia:-) Właśnie jadę spełniać swoje kolejne marzenie! ( jedno, opisane powyżej, już spełnione):-)

poniedziałek, 2 lipca 2012

Wakacje w stylu marine

Zaczęły się wakacje, co cieszy mnie ogromnie:-) Choć to pierwszy dzień, to już mi się praca śniła, chyba cały czas jestem jeszcze tam myślami. W tym roku z ciężkim sercem odpuszczamy wszelkie wyjazdy zagraniczne, bowiem pojawiły się nowe cele, plany, marzenia i te dwie rzeczy się wykluczają. W planach jedynie wypad na Warmię, gdzie mamy działeczkę i parę kroków do jeziora:-) Prawdziwa agroturystka:-)) 

A jak wakacje to i styl marine pojawia się w moim domku:-) Styl ten jest idealny na wakacje, dodaje lekkości wnętrzom i przywołuje wspomnienia letnich wakacji. Zagościł i u mnie. Powyciągałam wszelkie ozdoby, girlandia została zawieszona nad łóżkiem, morskie statki stoją na komodzie i obowiązkowo pościel w paseczki:-) Część dekoracji znacie z zeszłego roku.  Stworzyłam nowe kolaże i czuję się już prawie jak na wakacjach:-)

Moje wakacyjne klimaty:-)





A Wy lubicie ten styl? Ja jednak rezerwuje go jedynie na wakacje:-) 
pozdrawiam Was serdecznie!

p.s. sąsiad już wrócił do siebie...