Witajcie w pierwszy dzień zimy:-) Tak, tak u mnie już zima, właśnie wróciliśmy ze spacerku z Cerberem, który całkiem zwariował na widok śniegu i szalał po prostu:-)
Ostatnie tydzień był szalony! Niestety....Mój mąż, który jeszcze nigdy nie był na zwolnieniu lekarskim, wspominał ostatnio z nutką nostalgii, jak to w czasie studiów zachorował a ja się nim tak troskliwie opiekowałam...nie minęły nawet dwa dni i jest w gipsie. Upadł tak nieszczęśliwie podczas ćwiczeń sportowych, że dosłownie "wyrwał" sobie bark i obecnie cały tułów i prawą rękę ma zagipsowaną. Na szczęście nie boli Go już teraz zbyt mocno, ale najprostsze czynności są problemem. Pewnie domyślacie się co to dla mnie oznacza...Biegam dosłownie między pracą, studiami, spacerami z psem, śniadaniami, obiadami, zawiązywaniem sznurówek itd., że opadam z sił...Nie miałam czasu na wcześniejsze opublikowanie wyników candy, całkiem wypadałam już z zabawy w kolory jesieni i chyba nie uda mi się nadrobić zaległości. Dziś udało mi się przeprowadzić losowanie i z wielką przyjemnością ogłaszam, że moje jesienne candy wygrywa:
Anetko, gratuluję i czekam na wiadomość:-))
W planach miałam post o pewnym motywie ceramiki kulinarnej, która zagościła u mnie w kuchni, ale do tego typu zdjęć, które chciałam pokazać potrzebny był mi Artur, a póki co nie utrzyma aparatu fotograficznego, dlatego dziś postanowiłam pokazać Wam moją najbliższą okolicę:-) Pewnie niejedna osoba mieszkająca w bloku chciałaby mieć własny dom, ja również należę do tej grupy, tym bardziej, że wychowałam się w domu i bardzo, bardzo tęsknie za tym...Kawa pita o poranku, jeszcze w piżamie pod własnym orzechem niezaprzeczalnie należy do największych przyjemności:-) Mam nadzieję zamieszkać tam za jakiś czas, a póki co muszę zadowolić się swoją okolicą. I choć obecnie mieszkam w bloku to jednak na obrzeżach dużego miasta, w odległości 3 minut od lasu.
Najpierw mijam kościół, następnie idę taką właśnie drogą, aby dojść do:
opuszczonej stacji kolejowej. Kiedyś piękny budynek, dziś niestety totalna ruina, choć dodaje swoistego klimatu temu miejscu.
I już jesteśmy na peronie, z którego w takich okolicznościach
przyrody codziennie odjeżdżam do pracy, by za 20 minut wysiąść na dużym
dworcu w centrum Łodzi.
A tu droga w okolicach stacji, gdzie spaceruję z Cerberem. Po prawej, zdjęcie z wczorajszego popołudnia, po lewej z dzisiejszego poranka:-)
Zawsze jak wracam do domu, mam takie poczucie, że uciekam od dużego miasta. Ogarnia mnie spokój i pewność, że mam tutaj swoją oazę. Bliskość lasu działa na mnie kojąco...Chętnie zobaczyłabym Waszą okolicę:-) Może ktoś się skusi:-)
A tymczasem, dziś dowiedziałam się, że za trzy tygodnie prowadzę pierwsze samodzielne zajęcia ze studentami, trzymajcie za mnie kciuki!
Miłego weekendu dla wszystkich!
p.s. wszystkie zdjęcia robione są telefonem komórkowym, wiec przepraszam za ich jakość...