Witajcie:-)
Obiecałam Wam zdjęcia mojego wiosennego salonu. Zdjęcia robiłam przez kilka ostatnich dni o 7 rano, kiedy u mnie w mieszkaniu jest najsilniejsze słońce. Niestety czasu starczyło mi tylko na jedną stronę, tzw. telewizyjną. Marzy mi się mały biały odbiornik, a nie ten czarny ogrom...:-( Druga strona ciągle czeka na nowy pomysł. Chciałabym zakryć szpecące rury. Ale póki co, całkiem lubię mój salonik, choć odbiega on mocno od ideału...
Kosz cały czas spełnia swoją rolę. Jest niezastąpiony jako pojemnik na pledy i poduchy, których zawsze u mnie dużo. Aa i nadal nie chcę go przemalować, cały czas podoba mi się taki jaki jest.
Największą zmorą jest jednak podłoga,której kolor należy do najmniej lubianych przeze mnie. Pozostała po poprzednich właścicielach, a ja w duchu liczę, że uda nam się ją zmienić...Dywan przy Cerberze też nie jest dobrym rozwiązaniem.
Pokój choć najwięcej w nim bieli i beżu staram się urozmaicać delikatnymi, pastelowymi kolorami. Poduchy świetnie się sprawdzają w tej roli, ale najważniejsze są świeże kwiaty, które u mnie stoją od wczesnej wiosny:-)
Obiecuję jeszcze jeden świąteczny wpis, bo mam jeszcze parę rzeczy Wam do pokazania. Piękne jaja od Agi, uroczy zajączek od Marty, i jeszcze inne prezenty, które ostatnio otrzymałam:-)
A tymczasem...
Wieczorem mam zamiar nadrobić wszystkie zaległości na Waszych blogach, bo jestem bardzo ciekawa dekoracji świątecznych, a teraz zmykam do sprzątania:-)