poniedziałek, 28 października 2013

Moje must have - kosmetyki kolorowe

Witajcie,

Ostatnio więcej tu tematów kosmetycznych, ale już niedługo zabieram się na fotografowanie kuchni, w końcu! 
Muszę Wam przyznać, że ta zmiana tematyki spowodowała, że mam całkiem nową energię do blogowania. Znowu lubię pisać posty, robić zdjęcia. Nareszcie!
Dziś obiecany post kosmetyczny, ale najpierw parę słów wyjaśnienia. Maluję się od czasów licealnych, nie wyjdę bez makijażu (oczywiście nie mam tu na myśli osiedlowego sklepu czy spaceru z psem). Przez wiele lat dostawałam kosmetyki od mojej cioci mieszkającej we Francji. Dzięki temu zawsze miałam tzw. "kosmetyki z wyższej półki". Potem jednak prosiłam ją o inne prezenty, a temat makijażu zszedł na drugi plan. Teraz jednak powrócił z podwójną siłą:-) W ostatnim czasie zwiedziłam chyba wszystkie perfumerie w Łodzi, przeczytałam wiele stron o tematyce kosmetycznej i po wypróbowaniu niezliczonej ilości próbek skompletowałam swój zestaw. Przede wszystkim jest on dopasowany do mojej cery, która jest sucha, ale też skłonna do wyprysków. Jestem bardzo jasną blondynką, o bladej cerze. Zakupy te rozłożyłam na kilka miesięcy, bowiem zdecydowałam się na kosmetyki niedrogeryjne. Pamiętałam bowiem ich działanie sprzed wielu lat:-) I jeszcze jedno, wszystkie rodzaje kosmetyków mam po jednym egzemplarzu, nie mam trzech różnych podkładów, pięciu tuszy do rzęs. Zawsze kończę jeden, dopiero kupuję następny.


1. Podkład Dauble Wear Light - Estee Lauder
2. Korektor - Helena Rubinstein
3.Bronzer  Laguna - Nars
4.Puder sypki- Sisley
5.Kredka do oczu - Bobbie Brown
6.Cień  - Sisley
7. Pędzel do bronzera - Sephora
8. Pędzel do różu - Sephora


Podkład to dla mnie podstawa makijażu i chyba nad wyborem tego właśnie kosmetyku spędziłam najwięcej czasu. Większość niestety wysusza cerę, albo tworzy efekt maski, a tego nie chciałam. Ten jest lekko kryjący. To młodszy brat słynnego Double Wear. Polecam!

Korektor wybrałam po przeczytaniu opinii na forach, typowałam co prawda w inny, ale tamten był dwa razy droższy. Wybór jak najbardziej słuszny. Zresztą Helena Rubinstein to jedna z moich ulubionych marek.


Puder sypki Sisley dostałam w prezencie. Pięknie rozświetla, a do tego ma bardzo delikatne drobinki, które na buzi wyglądają świetnie!Ja mam kolor najjaśniejszy. Nakładam go pędzel Hakuro 55.


Bronzer firmy NARS marzył mi się o dłuższego czasu. W zasadzie zbiera same świetne opinie, jego kolor pasuje nawet blondynkom. Nie robi placków, wygląda naturalnie. Stosuję go na wieczorne wyjścia. Nakładam go pędzlem z Sephory.


Róż NARS - słynny kolor Orgasm, który podobno pasuje do każdego typu urody. Różowo - brzoskwiniowy kolor z drobinkami  naprawdę na buzi wygląda bardzo świeżo i utrzymuje się cały dzień:-) Do nakładania używam pędzla z Sephory. 


Kredka do oczu Bobie Brown, w kolorze brązowym, a w zasadzie kawowym. Ciężko znaleźć taki odcień dlatego zdecydowałam się ten zakup. Zastrzeżeń żadnych:-) Cień Sisley - wielki plus za trwałość, widać go nawet po 10h:-) I tusz do rzęs - Maybelline Rocket - uważam, że to jeden z lepszych tuszy. Nie skleja, wydłuża i pogrubia, cena również przystępna. Zdecydowanie polecam!


I na koniec lakier do paznokci  Essie - w kolorze waniliowym. 

I to by było na tyle...osobny temat to oczywiście perfumy i kosmetyki pielęgnacyjne, obiecuję, że o tym też napiszę:-)
A tymczasem miłego dnia, ja uciekam do pracy:-) Miłego dnia dla Was:-)

p.s. wczoraj przebiegłam swoje pierwsze 10 km:-)

środa, 23 października 2013

Instagram'owy przegląd ostatnich dni:-)

Obiecałam Wam więcej codziennych i bieżących wydarzeń na blogu, a najlepszą formą okazuje się być Instagram, gdzie publikacja zdjęcia zajmuje chwilkę. Dlatego dziś przygotowałam dla Was mix ostatnich dni:-)


1. Przygotowania postu kosmetycznego, który na Wasze życzenie już wkrótce:-) 
2. Wolny poranek, ale pora do szkoły...
3. Ostatnie chwile w balerinkach...
4.Mój wymarzony zegarek:-)


5. Moja ścieżka biegowa - teraz jesienią to podwójna przyjemność:-) 
6. Spacer Piotrkowską w drodze na angielski
7. Opisany już post wcześniej Glossy Box by Kasia Tusk
8. Podróż powrotna pociągiem z Warszawy, gdzie wybrałam się z krótką wizytą:-)

p.s. dostaję od Was ostatnio wiele maili na temat diety i sportu, postaram się niedługo napisać jak teraz się odżywiam i jakie efekty przyniosła ta zmiana. 

sobota, 19 października 2013

GLOSSYBOX by Kasia Tusk

Witam serdecznie,

Strasznie czekałam na ten weekend...w końcu chwila wytchnienia:-) Wraz z rozpoczęciem roku akademickiego mój czas skurczył się bardzo. Dodatkowo zapisałam się na kurs angielskiego i dwa razy w tygodniu wracam do domu przed 22...
A skoro weekend to nareszcie chwila dla siebie. Od jakiegoś czasu kompletuję na nowo swoją kosmetyczkę. W końcu dobrałam idealny krem do mojej twarzy, szampon, który po trzech myciach spowodował, że moje włosy przestały wypadać, a także podkład, który nareszcie jest taki jak powinien. Jeżeli chcecie to oczywiście podzielę się z Wami moimi odkryciami, ale dziś chciałam pokazać październikową edycję GLOSSYBOX, do którego kosmetyki wybrała Kasia Tusk. 


Wiele razy zastanawiałam się, czy skusić się na zamówienie pudełka, ale jakoś nie miałam przekonania do tej formy. Wiele próbek nadal u mnie leży i są niewykorzystane. Teraz jednak postanowiłam zaryzykować i z niecierpliwością oczekiwałam na przesyłkę. 


Cieszę, że wszystkie produkty są w przyzwoitej wielkości, a dwa nawet pełnowymiarowe. 
Tak przedstawia się zawartość:


Najbardziej ucieszyły mnie dwa peelingi, w tym jeden do twarzy Love me green i drugi do ciała Pat&Rub. Ten pierwszy jest pełnowymiarowy, już sprawdziłam i wydaje się naprawdę świetny, a do tego ekologiczny. Drugi to owocowy raj, choć miałam problem z jego rozprowadzeniem. Zdecydowanie wolę ten, który robię sama czyli kawowy. Płyn micelarny Bioderma używam już od dłuższego czasu i nawet chciałam napisać o nim jako o moim odkryciu. Jest świetny! Posiadam w domu jednak jeszcze dwa opakowania, wiec jego obecność tutaj średnio mnie zadowoliła. Z drugiej strony jednak małe opakowanie przyda się podczas podróży. Lakierów do włosów nie używam, pewnie dam mamie, lakier do paznokci Golden Rose, myślę, że warto wypróbować, choć kolor średnio mi odpowiada, ale chętnie wypróbuję balsam brązujący. Jest też voucher na kwotę 50 zł do wykorzystania w sklepie Love me green:-)

Podsumowując, myślę, że warto było zaryzykować i zamówić pudełko. Nie wiem czy skuszę się na kolejne edycje, bo nie jestem osobą, która potrzebuje i lubi mieć pełno kosmetyków. A czy któraś z Was się skusiła?

Miłego weekendu! 
Ola

niedziela, 13 października 2013

Moje odkrycia

Witajcie,

Postanowiłam, że raz na jakiś czas będę zamieszczać notki z moimi odkryciami w wszelakich dziedzinach. To rzeczy, które sprawdziłam na samej sobie i myślę, że są warte polecenia. Od razu uprzedzam,że nie są to żadne reklamy, a jedynie moje subiektywne wybory:-) 

Numer jeden w tym miesiącu to olej z kokosa,którym jestem zachwycona. Ja stosuję go jako balsam do ciała i sprawdza się świetnie. Nareszcie nie swędzą mnie łydki, co było moim problemem od dawna. Żaden drogeryjny balsam nie radził sobie w tym problemem. Do tego wszystkiego skóra pachnie nieziemsko. Olej z kokosa ma zastosowanie w kosmetyce i medycynie. Lista jego właściwości jest ogromna. Możecie zastąpić nim zarówno masło do smarowania pieczywa, ale i maseczkę do włosów. Jest zdecydowanie najzdrowszym olejem.
Możecie poczytać o wszystkim między innymi na stronach.


http://www.zdrowylink.pl/gotowanie/zdrowa-zywnosc/olej-kokosowy/zdrowie-z-palmy

http://www.planetazdrowie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=230&Itemid=264



Drugie moje odkrycie to w pewnym sensie powrót do czasów dzieciństwa. Jak wiecie intensywnie się odchudzam, a newralgicznym miejscem jest brzuch i jego bliskie okolice:-) Ćwiczę brzuszki, ale to zdecydowanie za mało. Po zasięgnięciu opinii w internecie zdecydowałam się na zakup hula- hop. Wybór padł na koło z wypustkami, które mają działanie masujące. Kręcę praktycznie codziennie około pół godziny, 15 minut w jedną i 15 minut w drugą stronę. Podobno cm znikają w momencie. Potwierdzam, po miesiącu kręcenia mój wynik to 4 cm w talii i 2 cm w biodrach mniej:-) 

Na początku można się niestety zrazić, bo wypustki robią ogromne i bolesne siniaki. Po jakimś czasie znikają, a kręcenie staje się bezbolesne:-) Zamiast bezmyślne gapić się telewizor, można w tym czasie ćwiczyć. Koszt to około 35 zł - 40 zł. Polecam!










p.s. znowu nie jestem zadowolona z jakości zdjęć, chyba pora zmienić aparat:-( 

Miłej niedzieli!
Pozdrawiam Was serdecznie!

czwartek, 3 października 2013

Październikowe dzień dobry:-)

Dzień dobry!

Po kilkudniowej awarii internetu ( nie widziałam, że to tak boli:-) już jestem i choć zaraz zmykam do pracy, to w pamięci mam wtorkowy wolny dzień i mój miły poranek:-)

Pyszna kawa, ciepły koc i po postu cisza:-)



Blog przeszedł małe zmiany kosmetyczne, zmieniłam czcionki, kolory, zniknęły zdjęcia na pasku bocznym. Ma być spokojnie i "czyściej". Cały czas szukam pomysłu na banerek. Może mi coś podpowiecie?